Pączki prosto z lasu
Nieśmiało i powoli nadchodzi wiosna. Widoczną jej oznaką są rozwijające się wokół pączki drzew i krzewów oraz rozkwitające kwiaty. I to właśnie na pączkach skupię się teraz na chwilę, ponieważ tkwi w nich bardzo duży leczniczy potencjał. Moje ulubione pączki prosto z lasu! Ich moc lecznicza została doceniona również przez świat nauki. Naukowcy wyodrębnili oddzielną dziedzinę wiedzy dotyczącą leczenia pączkami roślin zwaną gemmoterapią. „Gemma” to po łacinie drogi kamień i zarazem pączek drzewa.
Do końca kwietnia jest odpowiedni czas na samodzielne pozyskanie pączków do celów leczniczych. Potem pączek zmieni się w dojrzały organ, liść lub kwiat, o nieco innych walorach zielarskich. Pączki prosto z lasu można zbierać z wielu gatunków drzew (np. brzoza, dąb, lipa, sosna, kasztan, świerk, głóg, wiąz, topola, orzech włoski, jabłoń) z krzewów (jeżyna czarna porzeczka, aronia, malina, dzika róża), a także pokrzywy i wielu innych roślin.
Pączki oraz młode pędy roślin w fazie wzrostu, różnią się składem biochemicznym od surowca dojrzałego – zawierają więcej witamin i minerałów. Zawierają również hormony wzrostu, kwasy nukleinowe oraz specyficzne enzymy. Zbudowane są z tkanki twórczej zwanej merystematyczną, którą porównać można do komórek macierzystych w ludzkim ciele. Tkanka ta zawiera informacje o całej strukturze rośliny. Z niej powstać mogą po podziale inne komórki o różnych funkcjach w zależności od potrzeb organizmu. Pączki, choć takie niepozorne zawierają w sobie takie składniki jak: żywice, trójterpeny, saponiny, flawonoidy, aminokwasy, kwas salicylowy, olejek eteryczny, witaminy (P, C, B), garbniki, śluzy, wielocukry, fitohormony, fitosterole. Nagromadzone w pączkach substancje pełne witamin i mikroelementów to wspaniały, wiosenny koktajl prozdrowotny. Pobudzi układ odpornościowy i wiosenne oczyszczenie organizmu z toksyn oraz doda energii.
Na przełomie lutego i marca polecam zbierać w ramach gemmoterapii pączki klonu jesionolistnego (Acer negundo L.) oraz innych klonów. Klon jesionolistny jest gatunkiem inwazyjnym, który został sprowadzony do naszego kraju. Tutaj zdziczał i całkowicie się zadomowił. Klon, niezależnie od odmiany, stanowi cenne źródło minerałów, witamin, cukrów, kwasów organicznych, saponin i garbników. Zjedzony na surowo pączek ma smak gorzki. Pączki klonu podobnie jak owoce czy kora mają działanie antyseptyczne, przeciwzapalne, bakteriobójcze i moczopędne. Jako dodatek wspomogą wiosenny detoks organizmu. Można je dorzucać do potraw np. do sałatki czy parzyć herbaty.
Cennym surowcem w lecznictwie są pączki topoli (rodzaj: Populus). Pączki zbierać można ze wszystkich gatunków topól, zarówno tych rodzimych: topoli osiki, czarnej, białej, szarej oraz gatunków obcych tj. topola balsamiczna, kanadyjska. Najlepiej zbierać je wiosną, ponieważ wtedy są obficie pokryte wonną żywicą, a przy dotyku lepkie. Pączki topoli działają przeciwzapalnie, odkażająco, przeciwgorączkowo, odtruwająco, wzmacniająco, pobudzają krążenie krwi, koją stres i nerwice, wykrztuśnie. Wykorzystuję je jako składniki do herbatek, nalewek, mikstur, maści i maceratów olejowych do masażów.
Macerat olejowy na pączkach topoli osiki i kwiatostanach olszy czarnej robię na oleju kokosowym. Najpierw dokładnie rozdrobniłam surowiec w moździerzu i spryskałam obficie alkoholem. Następnie zalałam ciepłym, rozpuszczonym olejem kokosowym i postawiłam w ciepłe miejsce. Postoi tak teraz ok. 2-3 tygodnie, po czym podgrzeję go i odcedzę. Tak powstanie wyjątkowe mazidło. Jest doskonałe na obrzęki, egzemy, przeciwzapalnie na stawy, wirusobójcze i bakteriobójcze, na przekrwienia i wysięki. Można go wykorzystywać zarówno do smarowania miejscowo jak i do masażu. Ma naprawdę szerokie zastosowanie.
Polecam Wam również skorzystanie z przepisu jak wykorzystać pączki prosto z lasu autorstwa Dr Różańskiego. Jest to Napar z pączków topoli. Wystarczy 1-2 łyżki rozdrobnionego surowca zalać 1 szklanką wrzącego mleka lub wody. Odstawić na 30 minut – zalane wodą lub na 10 minut – zalane mlekiem. Po tym czasie przecedzić, osłodzić dla smaku miodem lub sokiem malinowym. Stosuję ten napar przy grypie, przeziębieniu i innych chorobach objawiających się dreszczami, gorączką, kaszlem, ogólnym rozbiciem, bólami stawów i mięśni. Można podawać napar dzieciom. Dla poprawienia ekstrakcji można rozdrobniony surowiec zwilżyć rumem lub spirytusem i pozostawić na 10 minut pod przykryciem. Po czym dopiero zalać gorącym mlekiem lub wodą i naparzać jak wyżej.
Luty to również intensywny czas zbioru kwiatostanów męskich leszczyny i olszy czarnej. Ponieważ są wtedy najbogatsze w drogocenny żółty pyłek. Olcha i leszczyna działają oczyszczająco i przeciwstarzeniowo na organizm – wymiatają wolne rodniki. Regulują gospodarkę hormonalną organizmu. Mają działanie przeciwzapalne, przeciwwysiękowe, moczopędne, przeciwreumatyczne, przeciwwirusowe, przeciwmiażdżycowe. Zewnętrznie ocet przyda się do okładów przy obrzękach, na bolące stawy (reumatyzm). Taki ocet można wykorzystać do przemywania trudno gojących się ran, owrzodzeń itp.
Dlatego polecam Wam mój przepis na ocet leszczynowo – olchowy. Do słoika wrzucam 1/3 surowca – kwiatostanów leszczyny i olszy. Zalewam wodą do 3/4 słoika. Na każdy litr wody dodaję 4-5 łyżek cukru. Przykrywam szczelnie ręcznikiem papierowym lub ścierką z gumką, tak by był dostęp powietrza. Następnie nastaw codziennie mieszam – pieni się i pracuje. Po około miesiącu surowiec opadnie na dno, a nastaw przestanie się pienić. Gdy na powierzchni pojawi się galaretowata warstwa (matka octowa) a całość będzie pachniała octowo, to znaczy, że można odcedzić. Na kolejny miesiąc pozostawiam ocet z dostępem powietrza. Po zabutelkowaniu nie można go trzymać w lodówce ponieważ utraci swoje właściwości! Ocet jest aktywny biologicznie i możecie go używać kulinarnie oraz kosmetycznie. Pomaga leczniczo na opuchnięcia oraz po kontuzjach. Sposób zastosowania jest analogiczny jak dla octu jabłkowego.
Leszczyna jest cennym składnikiem wielu moich sezonowych herbat. Dlatego teraz znalazła się w mojej najnowszej herbacie przednówkowej TUTAJ. Z kwiatostanów męskich leszczyny robię również herbatę utlenianą TUTAJ.
Podsumowując mam nadzieję, że zachęciłam Was do długich spacerów i poszukiwań. Pączki prosto z lasu są dla Was dostępna właśnie teraz. Czekam na Wasze fotorelacje – co znaleźliście i co z tego zrobiliście 🙂 Możliwości są nieograniczone!
A niedługo opowiem Wam o moich kolejnych znaleziskach pączkowych 😉
Przedwiośnie na obiad - Zielarski Kącik Kari
24/03/2022 @ 09:29
[…] młodych pędów i pączków pisałam dokładniej we wcześniejszych wpisach na blogu: Pączki prosto z lasu oraz Pączki prostu z lasu 2. Zapraszam do zapoznania się […]